LEGENDA O POWSTANIU CEREKWI

LEGENDA O POWSTANIU CEREKWI

Jak Iwo Daniłłowicz burmistrzankę z rąk zbójców oswobodził.

Bohaterem tej opowieści jest Litwin Iwo Daniłłowicz. Jemu i jego towarzyszom, po zwycięskiej bitwie z Krzyżakami, król Władysław Jagiełło przyznał niewielki obszar ziemi w okolicach Radomia.

Nowi przybysze, gdy tylko wybudowali pierwsze domy, pomyśleli też o wybudowaniu cerkwi, czyli miejsca, w którym modlą się osoby wyznania prawosławnego. Nie mieli jednak pieniędzy. Iwo wiele razy prosił o pomoc burmistrza Radomia, ale ten mu wciąż odmawiał.

Kiedy po raz kolejny zmierzał do ratusza, zobaczył, że wokół budynku zgromadził się tłum mieszczan. Litwin dowiedział się, że okoliczny rabuś Rudobrody wraz ze swoją bandą napadł na ludzi i uprowadził do lasu córkę burmistrza. Teraz zaś żąda okupu. Iwo Daniłłowicz wpadł na pewien pomysł. Postanowił oswobodzić córkę burmistrza i tym sposobem zdobyć od niego pieniądze na budowę cerkwi.

Idąc pośród gęstych krzewów, ujrzał nagle ponurą postać zbójcy. Nie zastanawiając się, powiedział mu, że jest posłańcem burmistrza. Szybko został zaprowadzony do Rudobrodego.

Oczom Iwa ukazała się niewielka polanka. Pod rozłożystym dębem siedział Rudobrody. Iwo rozpoznał go od razu po ogromnej rudej brodzie. Herszt bandy zaprosił go na wspólną kolację, a dokładnie na gotowane jajka. Zmęczony Litwin zabrał się do jedzenia. Iwo, zmyślając, poinformował zbójcę, że za oddanie dziewczyny burmistrz może darować im niektóre winy. Ale na okup nie ma pieniędzy.

Rudobrody wpadł we wściekłość i postanowił, żezemści się na burmistrzu i każe mu zapłacić także za 4 jajka zjedzone przez Iwa. Oświadczył, że z czterech jajek miałby cztery kury, te zaś znosiłyby kolejne jajka, z których znowu byłyby kury itd. Iwo słuchał, aż zaczęło mu się kręcić w głowie. Zapytał herszta bandy, jak ma obliczyć, za ile jaj i kur trzeba zapłacić. Rudobrody przestał się nagle śmiać. Postanowił policzyć to sam, ale im dłużej przeliczał, tym bardziej się męczył, a wyniku nie było.

W końcu zerwał się i zaczął biegać wokół drzewa. Wycieńczony liczeniem i wściekły stwierdził, że wynik poda Iwo. Ten, zgodził się podjąć obliczeń, ale nie za darmo. Zażyczył sobie oddania mu córki burmistrza. Rudobrody jęknął, ale się zgodził.

O świcie cała banda zebrała się na polanie, Iwo, tymczasem, cierpliwie siedział na drzewie, na którym spędził całą noc i poranek. Miał plan. Udając zdyszanego, ruszył ku zbójom. Powiedział, że od rana sadził na polu gotowany groch, stąd to spóźnienie. Zbójcy zaczęli się śmiać, a Rudobrody stwierdził, że przecież każdy głupiec wie, że z gotowanego grochu nic nie wzejdzie!

Słysząc to, Iwo uśmiechnął się i odpowiedział, że podobnie z gotowanych jaj, którymi go wczoraj poczęstowano…t też kur by nie było. I tu nie obliczenia są potrzebne, ale odrobina rozumu.

Zaskoczony Rudobrody ryknął śmiechem, a z nim cała banda. Iwo – zgodnie z umową – odzyskał dziewczynę i wesoły powrócił do miasta. Burmistrz wypłacił mu dukaty za uwolnienie córki. Pieniądze te Litwin przeznaczył na budowę cerkwi. Od tego dnia radomianie osadę Iwa Daniłłowicza nazywali „Cerekiew”. I nazwa ta pozostała do dzisiaj.

Opracowała Dorota Pawlikowska

na podstawie książki Zenona Gierały pt. „Baśnie i legendy ziemi radomskiej”

https://zakrzew.pl/wp-content/uploads/2021/05/Wiesci_marzec_2021.pdf

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Categories

Website created by rxsoft.pl